środa, 1 listopada 2017

The Balm Meet Matt(e) Nude - recenzja i swatche / review and swatches



Witam Was serdecznie,
 

Na paletę od The Balm byłam napalona od dawna i szczerze mówiąc chodziło tu bardziej o samą markę niż o konkretne zestawienie kolorów. Jednak ze względu na cenę tych produktów zakup był odraczany na bliżej nieokreśloną przyszłość. Co skłoniło mnie to zakupu palety Meet Matt(e) Nude? Oczywiście impuls!

Przytłaczająca ilość matowych cieni które posiadam skłaniała mnie od początku ku paletom z serii Nude – Tude lub Dude, jednak po zapoznaniu się z wieloma opiniami i zdjęciami stwierdzałam za każdym razem, że obie mają za ciepłą tonację. Kusiły mnie również palety „mieszane”, z różami czy szminkami, ale przecież dobrze znam siebie i wiem, że takiej bym nie używała, a w tym przedziale cenowym zależy mi na pełnym wykorzystaniu kolorów i możliwości paletki.


Obejrzałam kilka zdjęć i Meet Matt(e) Nude była moja. Wiele oczekiwałam ale obawy też były niemałe (zwłaszcza po rozczarowaniu Zoeva Smokey). Czym mnie zaskoczyła paleta? Na początku kolorystyką. Okazało się, że to chyba najbardziej uniwersalna paleta jaką posiadam, bo są w niej cienie ciepłe, chłodne i zupełnie neutralne. Drugim plusem okazała się miękka formuła cieni i ich wysoka pigmentacja. Czuć, że to produkt bardzo wysokiej jakości, niezwykle przyjemnie się ich używa, doskonale się blendują, ładnie trzymają powieki.
Cienie są również duże, każdy ma 2.83g, czyli więcej niż kwadrat Inglota. Mimo tego, że w palecie jest tylko 9 kolorów, można wykonać nimi praktycznie każdy makijaż – dzienny, wieczorowy, ślubny – oczywiście klasyczny, bez szaleństwa kolorystycznego czy błysku. Często piszę, że jakaś paleta jest uniwersalna, ale wynika to z faktu, że takie najczęściej wybieram, takich szukam.


 

Opakowanie Meet Matt(e) Nude to wygodny i solidny kartonik z porządnym lusterkiem bez zniekształceń, w którym bez trudu można wykonać makijaż.


Swatche kolorów możecie zobaczyć na zdjęciu, cienie nanosiłam zgodnie z rzędami począwszy od góry. Nanosiłam je na czystą skórę, a zdjęcie wykonałam w świetle dziennym.









Na koniec dzienny makijaż w chłodnej tonacji przy użyciu paletki. Strzałkami zaznaczyłam użyte cienie, kreskę również wykonałam cieniem – Matt Johnson – oznaczonym serduszkiem.




Mam nadzieję, że moja opinia była dla Was przydatna.
Pozdrawiam, M.

1 komentarz: