Witam Was serdecznie,
Rys historyczny: Paleta Makeup Revolution o
wdzięcznej nazwie „Fortune Favours the Brave” zachwyciła mnie gdy tylko
zobaczyłam ją w zeszłym roku w newsletterze TAMBeauty. Wizualnie elegancka,
cieniowo zróżnicowana, nie była jednak w planach zakupowych. Aż tu nagle, w
maju 2016r, zupełnie przypadkiem „wpadłam” na nią w drogerii w Opolu. Bił od
niej blask i krzyczała: „Bierz mnie!”. Serio, mam świadków.
Paletkę
przetestowałam i jej recenzja od dłuższego czasu znajduje się w plikach
przeznaczonych DO PUBLIKACJI. Wreszcie czas na nią, tym bardziej, że pojawia się
w przecenach w najpopularniejszych drogeriach internetowych. Będę kusić,
ostrzegam.
Paleta jest profesjonalnie
opakowana, kartonik zafoliowany, w środku woreczek i dopiero w nim, wykonana z
grubego, porządnego tworzywa, paletka z 30-toma cieniami. Całkowita waga cieni
to tylko 16g, są one więc naprawdę malutkie 0.53g, (przykładowo cień z palety Sleek
ma 1.1g a pojedynczy cień Inglot 2.5g).
Lusterko jest wysokiej jakości,
nie zniekształca i można zrobić w nim makijaż. Pędzelek dołączony do paletki to
najsłabszy jej punkt, nie znalazłam dla niego jak dotąd żadnego zastosowania…
Cienie, jak to w droższych paletkach
MUR, są bardzo dobre jakościowo. Oczywiście mam na myśli stosunek jakości do
ceny. Znajdziemy tu wiele kolorów, ciepłych i zimnych, matowych, satynowych,
perłowych i z drobinkami. Można wykonać nią w zasadzie makijaż na każdą okazję,
również bardzo odważny i szalony. Podoba mi się różnorodność wykończeń oraz
zróżnicowanie kolorów. W paletach z dużą ilością cieni zawsze denerwuje mnie
fakt, że co najmniej kilka z nich wygląda identycznie. W tej palecie nie ma tego
problemu. Matowe cienie SOFT oraz CREAM to świetne cienie podstawowe o dość dobrej
pigmentacji, jeden cieplejszy, drugi chłodniejszy. PEACHY to takie różowe
złotko, podobny do popularnego cienia 217 PASTEL PEACH oraz 205 GOLDEN ROSE Kobo.
BLACQUA to iście smolista czerń.
W palecie są też wyjątkowe
kolory, które zaliczam do ulubieńców. Prawie wszystkie cienie są miękkie,
aksamitne i dobrze się blendują. Są jednak zróżnicowane pod względem
pigmentacji, trzy z nich: MIDNIGHT RAINBOW, TIP TOP i SMOOTHIE kiepsko wypadają
na swatchach i na powiece. Przyznam, że na mokro efekt jest lepszy, są to
jednak najsłabsze cienie z paletki. 3 na 30 to niezły wynik. Jedyny cień
jakiego brakuje mi w palecie i na który wymieniłabym TIP TOP to szarość. W
palecie nie ma żadnego szarego cienia :/
Chciałam
wam jeszcze zaprezentować mój top z paletki, czyli ulubione 4 cienie: TRANSFORM,
YES PLEASE, WINNING oraz CASHMERE.
Ze
względu na uniwersalność, jakość i wybór kolorystyczny uważam, że to bardzo
dobra paleta, warta zakupu. Obmacałam ją całą w drogerii i tak mi się
spodobała, że bez żalu zapłaciłam za nią prawie 60zł. Wiem, że teraz są dużo
tańsze i jeszcze dostępne.Na konic makijaż zmalowany paletką MUR. Użyłam cieni: CREME pod łukiem brwiowym, TIP TOP w załamaniu powieki, CREME + YES PLEASE w wewnętrznym kąciku oka, SMOOTHIE + TRANSFORM w zewnętrznym kąciku oka, GREEN MACHINE + odrobina NEW WORLD na środku powieki.
Mam nadzieję, że moja opinia była dla Was przydatna, zwłaszcza jeśli rozważacie zakup uniwersalnej, ale jednocześnie kolorowej, dobrej jakościowo i przystępnej cenowo paletki.
Pozdrawiam,
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz