wtorek, 7 lutego 2017

#ProArtist - Moje pierwsze wrażenie / #ProArtist - My first impression

Witam Was serdecznie,

Jakiś czas temu na rynku makijażowym pojawiła się nowa linia kosmetyków Freedom Makeup, jak zapewnia producent, dedykowana profesjonalistom, a mianowicie #ProArtist.
Patronem ProArtist jest TAM Beauty (znany z Makeup Revolution, Freedom Makeup, I Heart Makeup). Równolegle Firma wypuściła linię Live Love. Koncern ma oczywiście  w każdej z linii jakieś perełki i totalne buble (odsyłam do wpisu o Freedom Makeup). Ale dziś nie o bublach a o dwóch produktach ProArtist które zakupiłam z ciekawości zachęcona systemem wymiennych wkładów magnetycznych jaki charakteryzuje tą linię kosmetyków.
Najpierw kilka słów o żółtym pudrze wykańczającym. Pełna nazwa z opakowania to HD PRO REFILLS PRO BANANA.
Estetyczny kartonik, a w nim w opakowaniu z tworzywa przyzwoitej wielkości wkład, dobrze opisany po spodniej stronie. Na opakowaniu kartonowym pełny skład produktu. Puder żółciutki, mięciutki, gładki, niepylący. Napis MANUFACTURED IN THE PRC jakoś dziwnie na mnie podziałał, choć wiem, że połowa kosmetyków produkowana jest w Chinach.  

Zawsze chcę wierzyć, że moje kosmetyki powstają w jakiejś sterylnej hali produkcyjnej o standardzie koncernu farmaceutycznego ;) Marzenia... Ale wracając do pudru - krzywdy na twarzy nie zrobił, wszystko było ok.

Wykończenie jest miękkie, nie satynowe, ale z pewnością nie jest to płaski mat. Jeśli chodzi o kolor, to sama nie wiedziałam, czego spodziewać się po żółtym pudrze. Chciałam przede wszystkim ukryć różowe policzki i naczynka, może rozświetlić? Puder rzeczywiście niweluje różowe tony, jednak w moim przypadku albo jest za ciemny, albo coś robię nie tak. Nałożony na całą twarz przyciemnia mi podkład, tak, że odcina się maską. Nałożony na policzki przyciemnia je w nieładny sposób i miejsce nałożenia robi się lekko...pomarańczowe (?!). Ewidentnie coś nie gra. Najlepszy efekt daje nałożony na twarz bez podkładu - wtedy faktycznie gasi zaczerwienienia z tym, że nie kryje niedoskonałości. Bardzo podoba mi się konsystencja, a puder nie był drogi, więc nie płaczę, że trochę leży odłogiem. Choć wolałabym z niego korzystać na co dzień. Myślę, że latem, do kremu BB lub lekkiego podkładu będzie odpowiedni. Jeszcze uwaga, nie polecałabym go do cery tłustej, moim zdaniem zwyczajnie nie da rady i spłynie lub zrobi ciasto na twarzy. Prawdę mówiąc, tego typu produkt, to żaden MUST HAVE. To raczej produkt dla wizażystów, którzy w pełni mogą wykorzystać jego możliwości przy różnorakich makijażach i sesjach. Czy polecam? Puder jest niezłej jakości, w dobrej cenie i jest w formie wkładów, więc jeśli szukacie właśnie takiego produktu, to TAK, polecam.
Drugi zakup to magnetyczna paleta z lusterkiem. Cena ok. 25zł, więc jak na paletkę magnetyczną atrakcyjna.
Wymiary zamkniętej palety to 17,5 cm x 9,5cm, a wielkość pola magnetycznego 16,5cm x 8cm. Paletka opakowana jest w kartonik a jej wierzch zabezpieczony folią. Duże, wygodne lusterko przydaje się w podróży. Magnes trzyma bardzo mocno co jest ogromnym plusem palety. Nic się przemieszcza nawet przy większych wstrząsach. Spokojnie obracam ją wyładowaną cieniami do pionu i maluję się w załączonym lusterku.
Tworzywo z którego wykonana jest paletka jest mocne i grube, nie ma również obaw, że sama się otworzy.
Przykładowe wypełnienie stanowi dobry punkt odniesienia jeśli chodzi o wielkość palety. Wypełnienie: róż Inglot, cień Kobo, puder ProArtist, róż Sephora, cień Sephora, cień Inglot, dwa cienie Miyo.

Róże i pudry Inglot, puder ProArtist.
 
Paletka zrobiła na mnie  duże wrażenie i na obecną chwilę uważam ją za idealną paletę podróżną. Mieści akurat tyle kosmetyków ile potrzebuję w czasie wyjazdu, nie muszę zabierać dodatkowego lusterka i mam pewność, że kosmetyki są w niej bezpieczne. Myślę, że to także bardzo dobry pomysł na prezent, nie tylko dla miłośników makijażu. 

Mam nadzieję, że moja opinia była dla Was przydatna.

Pozdrawiam, M.